Saturday, May 7, 2011

A może jednak...

W poście "Cyf, panie cyf" marudziłem, że zeszły rok zaczął się fantastycznie a skończył fatalnie. Jako że ten zaczął się źle, to miałem nadzieję, że w myśl tej reguły, reszta będzie OK. I co? I sprawdza się!!!

Zaczęło się od tego, że wracamy do starego domu. Tak! Przeprowadzamy się z powrotem do domu, z którego wyprowadziliśmy się miesiąc temu. Całe 60 m. kw. tylko dla nas!!! Moja własna kuchnia!!! Własne patio z balkonowymi drzwiami prosto z sypialni!!! Będę mógł na golasa chodzić do łazienki!!! No, trochę przesadziłem z entuzjazmem bo teraz też chodzę - mamy pokój z własną łazienką :))) A na serio - zapomniałem już, jak mieszkanie we wspólnym domu działa dołująco na psychikę. Choć tu, gdzie teraz mieszkamy nie jest tak źle. Chris i Lee to naprawdę równi goście. Ale nigdy więcej. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał rozważać zamieszkania we wspólnym domu. A do tego ten domek (ten tylko dla nas), to jest najtańsze miejsce w jakim mieszkałem w Anglii. W przeliczeniu na zajmowaną przestrzeń oczywiście, bo w cyferkach nie jest już tak słodko. 

Wygląda na to, że faktycznie w czerwcu Saoirse wyląduje w wodzie. Od jutra mam wolne i prognozy na najbliższy tydzień zapowiadają ładną pogodę. A to oznacza, że do wyjazdu do Norwegii uda mi się zrealizować plan i pomalować burty oraz pokład. Po powrocie tylko podwozie i... Na wodę!!! Po tych kilku miesiącach, aż trudno uwierzyć, że będziemy mieli żeglujący jacht a nie warsztat szkutniczy.

A dwa dni temu mój ulubiony kapitańcio zaproponował nam miejsce na swoim jachcie. Dwa tygodnie na Zatoce Biskajskiej. I to nie w poprzek, z La Coruny do Brestu, tylko "w głąb", czyli tam gdzie większość żeglarzy nie pływa. La Coruna... Gijon... San Sebastian... La Rochelle... Saint Nazaire. 

Tylko tak dalej...

:))) 

No comments:

Post a Comment

Kochani!!! Podpisujcie się chociaż imieniem!
Niech wiem, kto do mnie pisze!
Bo włączę opcję z koniecznością rejestracji...