Thursday, July 28, 2011

I stał się cud...

Pisałem wcześniej (Rozważania klimatyczne), że nie mogę od dwóch miesięcy pomalować jachtu. Prognozy na ten weekend były pod psem. W sobotę miało lać, a w niedzielę "jak w garncu". W czwartek rano, przed pracą sprawdziłem prognozę pogody i okazało się, że w piątek ma być znośnie i być może w sobotę podobnie. Decyzja była szybka - biorę wolne na resztę tygodnia i walczę. W piątek sam, w sobotę we dwoje a potem... się zobaczy jak będzie pogoda. Chcieliśmy zrobić cokolwiek, choć trochę popchnąć sprawy w kierunku wodowania. I co? I pomalowaliśmy cały jacht!!! Serio :)))) W niedzielę we dwoje, ja burty a Marzena pokład, a w poniedziałek powtórzyłem to wszystko już sam.

Nie obyło się oczywiście bez przeszkód. Kiedy przyjechałem na Saoirse w piątek, to pierwsze co zrobiłem to... "opadłem ręce". Przed Norwegią okleiłem cały jacht taśmą malarską (miałem go pomalować już wtedy ale przygody z samochodami oraz pogoda nie pozwoliły). Kiedy przyjechałem w piątek okazało się, że cała taśma "odeszła". Taśma odeszła, ale problem był taki, że klej został na kadłubie. Szlifowanie tego kleju oraz farby podkładowej na burtach zajęło cały piątek i sobotę. Na nasze szczęście pogoda się odkręciła i w niedzielę, od nowa okleiliśmy taśmą cały jacht i położyliśmy pierwsze warstwy farby na burtach i pokładzie. Saoirse zmienia sukienkę z niebieskiej na szarą. Szary będzie pokład i szare będą wszystkie pokrowce, szary pasek na linii wodnej i czarne dno. Powinno być ładnie.

Tak się rozpędziłem, że we wtorek zamontowałem z powrotem silnik w "piwnicy". Odpalił po kwadransie walczenia. Niezły wynik biorąc pod uwagę, że od grudnia zakręciłem nim tylko raz. Scott obiecał mi, że do końca tygodnia zamontuje śrubę napędową a to oznacza, że mamy pływający jacht. Ale jaja!!! Po prawie roku!!!

Plan na najbliższy czas jest następujący: W niedzielę jedziemy poodklejać całą taśmę po malowaniu, przykleić ozdobny szary pasek nad linią wodną i nawoskować burty. Okazało się, że niezabezpieczony niczym lakier bardzo łapie brud. Silnik pochodził tylko kilka minut a nie mogę domyć okolicy rury wydechowej z sadzy. Nie wiem jeszcze jakiego szuwaksu użyję: specjalnego jachtowego czy zwykłego samochodowego? Pewnie zadecyduje cena.
To w niedzielę. Wyjeżdżając do domu poproszę Ruperta (manager mariny), żeby w następnym tygodniu przenieśli mi podpory ponad linię wodną. A wtedy, czyli za dwa tygodnie, przyjeżdżamy w piątek, malujemy dno farbą antyporostową i w sobotę na wodę.

Jak sobie pomyślę, że za dwa tygodnie możemy pływać to... w głowie się nie mieści :))) 

To był dobry weekend.

No comments:

Post a Comment

Kochani!!! Podpisujcie się chociaż imieniem!
Niech wiem, kto do mnie pisze!
Bo włączę opcję z koniecznością rejestracji...