Sunday, January 22, 2012

Laura Dekker po raz trzeci

Pisałem o niej na blogu już dwa razy



Wczoraj w nocy zobaczyłem wpis na Facebook'u podający informację, że właśnie zakończyła rejs. Wiecie jaka była pierwsza myśl po przeczytaniu informacji? Ano taka,  że mam żal do losu o to, że jak miałem tyle lat co ona, to mieszkałem w kraju-więzieniu. Sama myśl, że mógłbym popłynąć jak ona, była... straszna. Bardzo mi brakuje w życiu tego przeświadczenia, że "mogę", tej pewności siebie, którą daje brak fizycznych ograniczeń. Bo wolność umysłu, wolność marzeń niestety nie przekłada się na pewność siebie. A przynajmniej nie w moim przypadku. Na szczęście to się zmienia. Wolno, bo wolno, ale się zmienia.

A przypadek Laury pokazuje, że żeglarstwo jest dla wszystkich. Że to nie warunki fizyczne a głowa decyduje o tym, czy komuś się uda czy nie. Wprawdzie, w ogromnym stopniu, zamieszana jest w cały proceder technika (osprzęt pokładowy), ale nie zmienia to faktu, że dobrze przygotowana szesnastolatka da radę żeglować na 12-sto metrowym jachcie. Tak samo jak maleńka (150cm) Dame Ellen MacArthur na osiemnastometrowej  regatowej supermaszynie, Radek Kowalczyk na grzejącej jak motorówka przez Atlantyk maleńkiej Mini 650, czy siedemdziesięciosiedmioletni Minoru Saito kończący swój ósmy wokółziemski, samotny rejs.

I jeszcze jedno. Jej wygrana z "systemem" pozwala z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Niewielką, ale jednak...

Źródło


No comments:

Post a Comment

Kochani!!! Podpisujcie się chociaż imieniem!
Niech wiem, kto do mnie pisze!
Bo włączę opcję z koniecznością rejestracji...